Walcząc z wiatrakami

Walcząc z wiatrakami

20 października 2014 Wyłączono przez Tomasz Breguła

W 2009 roku, niespełna 6-letni wówczas Pawełek, uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, który na zawsze odmienił jego życie. Teraz rodzice dziecka, każdego dnia walczą o jego lepsze jutro. Niestety z powodu braku zainteresowania losami rodziny ze strony lokalnych władz, jej sytuacja z roku na rok jest coraz trudniejsza.

Wszystko zdarzyło się 21 marca. Mały Pawełek wpadł do basenu i stracił przytomność. Jego matka znalazła go pływającego przy brzegu i zadzwoniła po pogotowie ratunkowe. Sanitariusze stwierdzili zgon. Rodzice dziecka nie zamierzali się poddawać i wezwali kolejny ambulans. Lekarze po chwili zjawili się na miejscu i udało się im przywrócić Pawełkowi funkcje życiowe. Następnie przetransportowano go do szpitala, gdzie został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Po przebudzeniu stwierdzono u niego głębokie upośledzenie umysłowe.

Zarówno lekarze, jak i rodzice dziecka, wciąż mają nadzieję na to, że jego stan ulegnie poprawie. – Powiedziano nam, że mózg rozwija się do 12 roku życia i w każdej chwili może się uaktywnić. Cały czas mówimy do niego, razem oglądamy bajki, wierzymy – mówi Pani Joanna, matka Pawełka. By mogło się tak stać, dziecko musi mieć zapewnione odpowiednie warunki do życia. Z powodu niewielkiego budżetu rodziny oraz braku zainteresowania sytuacją ze strony lokalnych władz, jest to poważnie utrudnione.

– Rehabilitanci przydzieleni z MOPS-u, przychodzą pięć razy w tygodniu. Efekty ich pracy nie są takie jakich byśmy oczekiwali, a na dodatek od sierpnia musimy za to płacić 600 zł miesięcznie. Niedługo nie będzie nas na to stać – zamartwia się Pani Joanna. Co na to Ośrodek Pomocy Społecznej w Chorzowie? Niestety mimo usilnych prób nie udało nam się uzyskać odpowiedzi w tej sprawie. Rodzice Pawełka od lat są pozostawieni sami sobie, a na należne im wsparcie ze strony instytucji państwowych, liczyć nie mogą. Jeżeli sytuacja się utrzyma, będą zmuszeni zrezygnować z wizyt pracowników OPS i całkowicie zdać się na pomoc fundacji oraz darczyńców.

To jednak nie jedyny problem z jakim boryka się rodzina. – Asia ma przepuklinę, ale nie chcę iść do szpitala, nie chce go zostawiać na te trzy dni, które musiałaby tam spędzić. To od przenoszenia Pawełka, znoszenia wózka inwalidzkiego po schodach. To zbyt duże obciążenie – twierdzi Pan Józef. Rodzice dziecka od wielu lat zabiegają o wybudowanie przy zamieszkiwanym przez nich budynku, podjazdu dla niepełnosprawnych. Pomóc w tym mógłby Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Do tego potrzebne jest jednak wsparcie lokalnych władz.

– (…) jest to zadanie ustawowe PRFON, ale realizowane przez samorządy powiatowe – poinformowała w piśmie skierowanym na adres naszej redakcji dyrektor oddziału śląskiego PRFON, Anna Wandzel. Wszystko wskazuje na to, że uzyskanie dofinansowania jest na wyciągnięcie ręki. Zarówno wystosowanie odpowiedniego pisma, jak i podział otrzymanych środków, leży jednak w kompetencji samorządu. Tym jednak nikt się dotychczas nie zainteresował. Sprawa jest systematycznie ignorowana przez chorzowski magistrat.

O wyrażenie zgody na wykonanie podjazdu oraz wydanie decyzji w sprawie warunków zabudowy i zagospodarowania terenu, rodzice niepełnosprawnego chłopca prosili prezydenta miasta. – Wykonanie podjazdu jest niezbędne dla normalnych funkcji życiowych, m.in. niemożliwe codzienne przenoszenie dziecka z wózkiem, w celu wyjścia na spacer, lub wizyty u lekarza. Stopień niepełnosprawności wyklucza samodzielne funkcjonowanie syna – poinformował ojciec Pawełka w piśmie skierowanym do Andrzeja Kotali. Kilka miesięcy później na biurko prezydenta trafiło jeszcze jedno zawiadomienie o sytuacji w jakiej znalazła się rodzina. Na żadne z nich nie zdecydował się jednak odpowiedzieć.

Sprawa została skierowana do chorzowskiego Wydziału Architektury, Budownictwa i Gospodarki Przestrzennej, który odstąpił od wydania decyzji ustalającej warunki zabudowy. – Tut. Wydział informuje, że planowana inwestycja jest zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego; planowana inwestycja wymaga zgłoszenia w tut. Wydziale robót budowlanych niewymagających pozwolenia na budowę – czytamy w piśmie wydanym przez naczelnika wydziału, Mariusza Cupa. Na tym zainteresowanie pracowników urzędu miasta się zakończyło. Zgodnie z przepisami podjazd powinien zostać wykonany przez właściciela budynku, którym jest Urząd Miasta Chorzów lub jego zarządcę – czyli PGM. Mimo to urzędnicy nie skierowali sprawy do odpowiedniego wydziału.

O tym dlaczego nie podjęto w tej sprawie żadnych działań, poinformował nas Mariusz Cup. – Do dnia dzisiejszego do tut. wydziału nie wpłynął wniosek w tej sprawie, dlatego nie mam podstawy, aby się do sprawy ustosunkować, a tym bardziej wydać stosowny dokument, uprawniający do prowadzenia prac budowlanych – wyjaśnił naczelnik Wydziału ABiGP. Wydaje się jednak, że to urząd miasta, jako właściciel budynku, powinien rozwiązać problem lub przynajmniej skontaktować się z rodziną, poinstruować jakie kroki powinna podjąć i pomóc w uzyskaniu pozwolenia na budowę podjazdu. Tego jednak nie uczyniono.

Problemy związane zarówno z budową podjazdu dla chłopca jak i pozyskiwaniem środków na jego rehabilitację, towarzyszą rodzicom już od wielu lat. Mimo to, zarówno przedstawiciele Ośrodka Pomocy Społecznej, jak i Urzędu Miasta, nie przejawiają należytego zainteresowania całą sytuacją. Rodzina jest zdana na własny los i nic nie wskazuje na to, by mogło się to zmienić. Cierpi na tym przede wszystkim niespełna 11-letni Pawełek, któremu obojętność urzędników i biurokracja panująca w instytucjach państwowych, odbierają szansę na poprawę stanu zdrowia i stworzenie odpowiednich warunków do życia.

Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci
pinterest