Węgiel płynie do nas morzem nawet z Kolumbii.

Węgiel płynie do nas morzem nawet z Kolumbii.

4 maja 2019 Wyłączono przez redakcja

W Polsce brakuje węgla. Płynie do nas morzem nawet z Kolumbii. Polska węglem stoi? To już dawno i nieprawda. Stoi nim jeszcze nasza energetyka, ale już najwyraźniej z przyzwyczajenia, bo nie po to, żeby utrzymać kopalnie. Coraz więcej węgla sprowadzamy z zagranicy. W ubiegłym roku głównie drogą morską.

GUS przedstawił pod koniec kwietnia statystykę przeładunków w polskich portach. Wzrosły o 17,8 proc. rok do roku, szczególnie w Gdańsku (+25 proc.). Ale większe wrażenie niż wynik największego naszego portu robi to, co tam się przeładowuje. A konkretnie wzrost przeładunków węgla i koksu. Rok do roku wzrost jest aż 43-procentowy.

Drogą morską przypłynęło w 2018 r. do Polski aż 10,4 mln ton węgla – podaje GUS. To już więcej niż połowa importu tego surowca. A łącznie sprowadziliśmy 19,1 mln ton węgla – wynika z danych Eurostatu. To zresztą historyczny rekord.

Dla porównania, polskie kopalnie wydobyły w 2018 roku 63,4 mln ton węgla kamiennego wobec 65,5 mln ton w 2017 i 70,4 mln ton w 2016. Zatrudniają jeszcze 83 tysięcy osób. Kiedyś było to nawet 400 tysięcy.

To, już jak widać, zmierzch górniczej potęgi, która za PRL dawała gospodarce większość upragnionych wówczas dewiz. Największe ilości węgla kamiennego wydobyto w naszym kraju w 1979 roku, kiedy spod ziemi wyjechało nawet 200 mln ton.

Po prostu polski węgiel robi się niekonkurencyjny. Koszt wydobycia z coraz większych głębokości jest za wysoki i zbyt niebezpieczny. W takich warunkach jak u nas przestaje się opłacać wyciągać go spod ziemi.

W Polsce średnia głębokość kopalni wynosi niespełna 700 m, a maksymalna ponad 1200 m. Średnia głębokość kopalń w Chinach wynosi 460 m, a w Indiach tylko 150 m. Nie dziwne, że tam jest taniej.

Gigantyczny import

Węgiel kupujemy głównie w Rosji. Choć są i dużo odleglejsze kierunki. Takie jak Kolumbia, Australia i Stany Zjednoczone.
Z Rosji sprowadziliśmy w ubiegłym roku aż 13,5 mln ton. To aż dwie trzecie naszego importu. Dlaczego akurat stamtąd? Oczywiście z powodu ceny.

Według deklaracji importowych tona węgla z Rosji kosztuje 78 euro. Tańszy jest ten surowiec tylko z Indii (62 euro) i Norwegii (75 euro). Tyle że z Indii przedtem właściwie węgla nie sprowadzaliśmy i to w ubiegłym roku był większy debiut z transportem 24 tys. ton. Być może, jeśli chodzi o Indie, to takie przetarcie szlaków i w kolejnych latach ten kierunek będzie spychał Rosjan z pozycji naszego największego partnera.

Nasze zapotrzebowanie w ubiegłym roku łataliśmy transportami z USA, Kazachstanu, Kolumbii i Australii. Kierunek australijski i amerykański to musiała być już jakaś desperacja, skoro importerzy płacili po odpowiednio 199 i 115 euro za tonę. Transport kosztuje. Względnie tania był jeszcze węgiel kolumbijski i kazachski – 82-84 euro za tonę.

To dużo mniej niż każą sobie płacić za najtańszy węgiel w kopalniach PGG, a konkretnie z kopalni Halemba, gdzie można kupić groszek po 553 zł netto bez akcyzy, czy w Bogdance po 480 zł. W przeliczeniu na kurs sprzedaży w NBP wychodzi odpowiednio 128 i 111 euro.

Czas na gaz

Większość budowanych dotychczas w Polsce bloków energetycznych jest właśnie na węgiel. Przez lata tłumaczyło się to ochroną polskiego czarnego złota: skoro już ten węgiel mamy, to go wykorzystajmy.

Okazuje się, że eksploatacja już tylko niewielkiej części złóż jest jednak opłacalna przy obecnych cenach. Na te wpływają oczywiście ograniczenia emisyjne dwutlenku węgla przyjęte przez wiele krajów świata.

Budowanie kolejnych bloków energetycznych wykorzystujących węgiel jako paliwo traci argument ochrony górnictwa, a musi być już uzasadniona zyskiem. PGE kończy wkrótce dwa wielkie bloki węglowe Elektrowni w Opolu i trzeci w Turowie, a Tauron w Jaworznie, angażując gigantyczne pieniądze.

W kontekście wzrostu cen uprawnień do emisji CO2 zyski na takiej energii będą już coraz trudniejsze. Paliwem przyszłości ma być gaz. Przechodzi na niego niemiecka energetyka konwencjonalna. Z racji nieregularności produkcji podstawą energetyki nie może być ta odnawialna (OZE), tj. póki nie zostanie wynaleziony tani sposób jej magazynowania.

W Polsce w energetykę gazową zaangażował się PKN Orlen, który po oddaniu bloku w Płocku, wytwarza już 4,5 proc. krajowej energii. Blok w Stalowej Woli buduje też Tauron. Wielką inwestycję planuje też PGE w Dolnej Odrze (dwa bloki po 700 MW). W sumie w ciągu najbliższych sześciu lat może powstać w naszym kraju ponad 4 tys. MW gazowych elektrowni i elektrociepłowni.

źródło wp.pl autor: JACEK FRĄCZYK

Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci
pinterest