Skażone świnie z Barbadosu trafiły do Polski. To absurd! Koniec epoki schabowego z polskiej świni!

Skażone świnie z Barbadosu trafiły do Polski. To absurd! Koniec epoki schabowego z polskiej świni!

7 marca 2019 Wyłączono przez redakcja

Półtusze świń z Barbadosu, skażone środkiem przeciw robakom i tasiemcom, trafiły przez Belgię do Polski. Kiedy polskie firmy są masowo kontrolowane za afery związane z ASF oraz ubojem chorych krów, ktoś zrobił świetny interes.

Informację o skażonej wieprzowinie z Barbadosu zamieścił 22 lutego RASFF, unijny system ostrzegania przed niebezpieczną żywnością. Polski nadzór weterynaryjny pobrał już próbki z odnalezionych w handlu partii mięsa. Niestety dla nas, czyli potencjalnych konsumentów, wieprzowina została solidnie zaprawiona Lewamizolem. To środek odrobaczający zwierzęta, usuwa m.in. tasiemca. Spożycie kotleta może grozić bólem głowy i rozstrojem żołądka.

– Chętnie zajęłabym się firmami, które wprowadziły to mięso na nasz rynek. Wyśledzeniem dostawców, potem gorliwymi kontrolami każdej partii żywności importowanej z Belgii – komentuje pracownica Inspekcji Weterynaryjnej, ktróa opisała sprawę na prywatnym blogu. – Teraz to Polska powinna rozkręcić międzynarodową aferę, bronić konsumentów i naszego rynku przed niebezpiecznymi produktami. Oskarżać, tak jak oskarżane są w tej chwili polskie firmy – dodaje.

Tony szkodliwego mięsa na rynku

Gdy nasi hodowcy tłumaczą się z mniejszych afer, cwaniacy z Belgii sprzedali nam tony skażonej wieprzowiny z Barbadosu. (Agencja Gazeta, Fot: Łukasz Cynalewski)

Ministerstwo Rolnictwa potwierdziło Wirtualnej Polsce, że 38 sztuk świń ubitych na Barbadosie trafiło do firmy z woj. kujawsko-pomorskiego, a 24 świnie pojechały do woj. łódzkiego. 9,9 ton mrożonych serc trafiło do przetwórni niedaleko Łodzi. Część mięsa zatrzymano i przekazano do utylizacji.

Weterynarz, która zajmowała się sprawą, podkreśla, że polscy urzędnicy nie umieją się zachować wobec kryzysu. O aferze jest cisza, a powinniśmy już nękać kontrolami belgijskie firmy. W ten sam sposób służby z połowy europejskich krajów naskoczyły na polskich dostawców, gdy ujawniono aferę z ubojem chorych krów.

Tymczasem służby weterynaryjne wciąż mają na celowniku polskich rolników. Są kontrolowani w sprawie bioasekuracji przed ASF. Kontrole, kary i mandaty mają dostarczyć dowodów, że rząd angażuje się w rozwiązanie problemów polskich hodowców i producentów mięsa.

[themoneytizer id=”26206-19″]

 

Jakim cudem Barbados? Świeże mięso z Polski kosztuje 5 zł za kg

Pewnie nigdy nie słyszeliście o hodowcach świń z Barbadosu, wysepki na Antylach, z której pochodzi piosenkarka Rihanna. Tymczasem hodowcy z Barbadosu doskonale wiedzą o problemach w Polsce. Stowarzyszenie Barbadoskich Hodowców Świń niedawno ogłosiło, że dzięki ASF w Europie jest okazja do sprzedaży mięsa w tym kierunku.

– Jakim cudem taka transakcja dochodzi do skutku? Jaki chłam musi przepływać przez Atlantyk, aby opłacało się sprzedać to w Polsce. Kilogram wieprzowiny kosztuje u nas ok. 4 zł, cena najlepszej jakości mięsa ze świeżego uboju to ok. 5 zł – grzmi Janusz Piechociński, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie PO-PSL.

Dodaje, że furtkę do importu wieprzowiny otworzyła afera z epidemią ASF. Zabito setki tysięcy również zdrowych świń. Ponieważ wielkie zakłady potrzebują surowca, w jeden rok do kraju wjechało 8 mln sztuk świń zza granicy. Smutny rekord potwierdza GUS.

Z nieoficjalnych informacji przekazanych przez weterynarzy wynika, że kontrole cwaniaków, jak ci z Barbadosu oraz pośrednik z Belgii, to iluzja. W drugim półroczu 2018 roku do Polski miało trafić 65 tys. partii żywności. Z tego przebadano jedynie 297. Z 29 dostaw mięsa, 9 nie spełniało norm. – Jedna trzecia!? Przecież to dramat. A co by było, gdybyśmy ostro zabrali się za kontrole – komentuje inspektor weterynaryjny.

To absurd! Koniec epoki schabowego z polskiej świni

Według Michała Kołodziejczaka, prezesa związku rolników AGROunia, afera z Barbadosem to dowód na upadek rynku wieprzowiny w Polsce. Opisuje, że najgroźniejsze zjawisko to dyktat cen i zasad hodowli przez zagraniczne korporacje, przetwarzające mięso w Polsce.

– Warszawiacy pewnie nie wiedzą, ale rodowite polskie świnki to już właściwe rzadkość. Najczęściej rolnik podpisuje kontrakt z korporacją tylko na sam chów trzody. Otrzymuje od firmy duńskie prosiaki i warchlaki, worki z karmą, a w zamian ma gwarancję zapłaty, jak dostarczy wyrośnięte 120-kilogramowe tuczniki – mówi WP Kołodziejczak.

Tak upada tradycyjny chów rodzimych świń. Rolnicy rezygnują z trzymania w zagrodzie własnych macior i zapładniających je knurów. – W ten sposób we własnym kraju staliśmy się uzależnieni od importu i wielkiego obcego przemysłu. Tak, jak było z rosyjskim gazem – dodaje.

– Najgorsze jest jednak inne zjawisko. Najlepsza świeża wieprzowina jest eksportowana za granicę, a na polski rynek trafiają importowane tusze, nawet po kilku latach przechowywania w chłodni. Taki biznes wspierają wielkie sieci handlowe, którym zależy na tanich kiełbasach i parówkach – dodaje Michał Kołodziejczak.

autor Tomasz MOLGA (wp.pl)

Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci
pinterest