Śląski stand-up atakuje telewizję: Kreowanie głupoty mnie przeraża!

Śląski stand-up atakuje telewizję: Kreowanie głupoty mnie przeraża!

4 kwietnia 2020 Wyłączono przez redakcja

Artur Smołucha stand-uper, aktor, konferansjer i trener emisji głosu. W burzliwej rozmowie o sztuce, związkach, śląskich obyczajach i małżeństwie.

 

Redakcja: Niecały miesiąc temu wystartowałeś ze swoim programem stan-up, jak oceniasz swoje początki na scenie?
Artur Smołucha: Jestem aktorem, grałem w teatrze, a stand-up to kontynuacja mojej drogi scenicznej. Nie jestem nowicjuszem. Mam przygotowanie sceniczne, ukończoną szkołę aktorską. To wszystko pomogło mi zacząć od jakiegoś tam levelu. Niektórzy zarzucają mi pewność siebie, jednak proszę wziąć pod uwagę, że stale pracuję w branży, a scena to dla mnie naturalne środowisko, w którym czuje się komfortowo. W przelotnych rozmowach z innymi stand-uperami wiem, że mimo iż dłużej się tym zajmują, często przed występem dopada ich stres. Ja już nie mam stresu, swoje się już nagrałem. To dla mnie czysta przyjemność.

Redakcja: Urodziłeś się na Śląsku, co najbardziej Ci się tutaj podoba?

Artur Smołucha: Ślązacy to ciepli ludzie, ceniący sobie ciepło rodzinne. Kuchnia śląska jest wyśmienita: kto nie lubi klusek śląskich i rolady? Pomijając wegetarian. Przywiązanie do tradycji to bardzo duży plus tego regionu. Ludzie są serdeczni i przyjaźnie nastawieni do świata.

Redakcja: Co sądzisz o podziale obowiązków typowej śląskiej rodziny?

Artur Smołucha: Może na wstępie podkreślę, że nie pochodzę z typowo śląskiej rodziny, moi rodzice urodzili się w Małopolsce, okolicy Tarnowa – Tuchowie. Więc nie znam typowego podziału śląskiej rodziny. Moja żona urodziła się w woj. zachodniopomorskim. Nie miałem więc szans zaobserwowania takiej rodziny, znam podział obowiązków tylko z opowieści, że kobieta warzy a chop ciśnie na grube. Ale sporo się na Śląsku zmieniło. Kobiety są bardzo aktywne zawodowo, jest podział obowiązków. Myślę, że oba schematy są dobre. Każdy wybiera to, co mu odpowiada. U mnie w domu wspólnie z żoną dzielimy domowe obowiązki pół na pół, oboje aktywnie pracujemy. Wspieramy się nawzajem w osiąganiu swoich zawodowych celów.

Redakcja: Niedawno obchodziłeś swoją pierwszą rocznicę ślubu, jak oceniasz siebie w roli męża? Zadowolony jesteś ze swoje małżeństwa?

Artur Smołucha: Jesteśmy idealnie dopasowani. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, niemalże 24 godziny na dobę. Razem tworzymy, pracujemy, realizujemy kreatywne projekty. Myślę, że mało jest tak dobrze dopasowanych par. Mam wrażenie, że moja żona jest moją nagrodą od życia.

Redakcja: Mieszkacie w małym mieszkaniu na wsi bez telewizora i oboje pasjonujecie się zielarstwem. Lubicie kontakt z naturą i macie własną pasiekę miodu, czy to nie jest taka mała ucieczka przed cywilizacją?

Artur Smołucha: To prawda, bardzo cenimy sobie zdrową żywność i pasjonujemy się zielarstwem. Kupujemy różnego rodzaju mieszanki ziołowe i gdy nam coś dolega, sięgamy po nie. Pasieka Smakowita Pszczółka to jedno z naszych małych spełnionych marzeń, lubimy miód. Słodzimy nim herbatę i kawę. A co do telewizora to zjadacz czasu. Ludzie zamiast zająć się własnym życiem i rodziną oglądają nic nie wnoszące w ich życia paradokumenty. Ludzie, żyje jest piękne i nie kończy się, na tańcu z gwiazdami oraz serialu, który leci w telewizji od 20 lat, a jego bohaterowie już potracili wątki, bo 60 razy zmienił się scenarzysta.

Redakcja: Pracujesz w branży artystycznej, nie boisz się, że tak krytyczne wypowiedzi zaszkodzą Ci w dalszych realizacjach?
Artur Smołucha: Mówię, to co myślę. Nie będę też zagryzał języka zębami. To smutne widząc ludzi żyjących w wirtualnym świecie, telewizyjnym życiem – marnując swoje własne. Opowiadanie o tym, jaką kieckę miała celebrytka nic nie wnosi. Podobnie nie obchodzi mnie to, kto zrobił sobie cycki i wstawił implant tyłka. Ktoś się na mnie może obrazić, ale odkąd zamieszkałem ze swoją żoną zdecydowaliśmy, że nie będziemy mieć telewizora i przestałem być niewolnikiem seriali, bzdurnych wiadomości i fali kiczu. Przykro mi jest, że telewizja przepełniona jest tak mało ambitnymi programami. Oczywiście nie twierdzę, że jest to reguła. Ale będąc rodzicem nie chciałbym, aby moje dziecko oglądało programy telewizyjne bez jakichkolwiek wzorców. Kreowanie głupoty mnie przeraża. Czasem w internecie widzę, jakieś urywki z programów porannych i cholera zastanawiam się jak to możliwe: że polska dziennikarka pyta Stinga, który wydał nową płytę z Shaggy-m czy czuje się bezpiecznie na świecie? To tak jakbym spotkał Jezusa i zapytał go jak się spało w Betlejem. Czy była tak bardzo nieprzygodowa? Czy ma po prostu nie musi się przygotowywać? Innym razem słyszę jak jakaś panna z telewizji twierdzi, że pewien muzyk sam sobie jest winien, że umarł na raka. I myślę sobie cholera, kto tych ludzi rekrutuje? A co do realizacji to, nie ma tygodnia, abym komuś nie odmówił występu, sam wybieram z kim współpracuje. Poza tym praca w branży nie jest dla mnie wyrocznią, mam co robić i poza sceną.

Redakcja: Obecnie wszystkie Twoje występy zostały odwołane, co robisz w trakcie kwarantanny?
Artur Smołucha: To prawda większość planowanych występów została odwołana z przyczyn oczywistych. Jak sytuacja się uspokoi, zostanie ustalony nowy harmonogram, który jak zawsze zostanie opublikowany na mojej oficjalnej stronie www.artursmolucha.pl . Wracając do Twojego pytania, podczas kwarantanny nie nudzi mi się, mam sporo rzeczy do nadrobienia. Np. zacząłem nagrywać audiobooki – bajki dla dzieci. Poza tym to bardzo specyficzny okres, popatrzmy na życie z dystansem. Teraz mamy na to czas. Mam nadzieje, że wszystko wróci do dawnej normy.

A tymczasem zachęcam do obejrzenia zajawki mojego występu (link)

Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci

pinterest